O wiosennych śnieżycach

Od lat darzę Liban wielką miłością i fascynacją. Przez długi czas ze względu na trwającą w nieodległej Syrii wojnę nie mogliśmy go odwiedzać. Na szczęście od niedawna Liban znów zyskał popularność jako kierunek turystyczny. W Laurazji również postanowiliśmy tam wrócić. Zaplanowaliśmy wyjazdy na przełomie kwietnia i maja 2022 roku. Zebraliśmy dwie grupy. Rzecz jasna, wcześniej musiałem sprawdzić główne punkty programu, odkryć Liban na nowo, znów poczuć się w nim pewnie. Wybrałem się tam z Krzysztofem Rąpałą, który znał Bliski Wschód, ale akurat w Libanie jeszcze nie był. Wyjazd zapowiadał się dobrze, choć spotkała nas nieoczekiwana przygoda, można by rzec, natury meteorologicznej.

Wylądowaliśmy w Libanie 8 marca. Na miejscu poznaliśmy kilku wspaniałych, godnych zaufania przewodników, z którymi nawiązaliśmy trwałą współpracę. Jednym z nich był niespełna trzydziestoletni Manuel, który prowadzi biznes turystyczny. Wynajmuje apartamenty w bliskim sąsiedztwie Lasu Bożych Cedrów i Wadi Kadisza. Był gotów od razu zabrać nas do tego wspaniałego miejsca.
- Dobrze by było, gdybyśmy pojechali tam w czwartek, bo w piątek ma przywalić śniegiem - ostrzegł.
Pozostało nam się zastosować do tej rady.
W Wadi Kadisza spotkaliśmy się z kolejnym profesjonalnym przewodnikiem: Miszelem. Pokazał nam cały teren. Dzięki niemu wiedzieliśmy, jak najlepiej ułożyć program wycieczki, które miejsca są najbardziej atrakcyjne. Zdawaliśmy sobie sprawę, że powinniśmy zjechać z gór, aby zdążyć przed intensywnymi opadami śniegu. W piątek rano wstaliśmy, gotowi do podróży, jednak gdy wyjrzeliśmy z okien naszego apartamentu, nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Okazało się, że świat, który zostawiliśmy wieczorem, całkiem się odmienił. Zupełnie jakby jakaś nieznana siła przeniosła nas z Libanu w okolice Bieguna Północnego!
Zresztą zobaczcie sami! https://www.facebook.com/laurazja/photos/a.10152169031753748/10159926040233748

Stanęliśmy na werandzie, a raczej na pryzmach śniegu, pod którymi zniknęła. Nie spodziewaliśmy się, że opady będą aż tak intensywne. Byliśmy otoczeni tą zimną bielą. Nie mogliśmy nic dostrzec w promieniu 4-5 metrów. Tymczasem zamieć z każdą godziną się nasilała. Dotarło do nas, że nie ma sensu czekać, aż przejdzie. Według prognoz śnieżyca miała trwać przez cały weekend, aż do poniedziałku.
- Czy my stąd w ogóle wyjedziemy? - zapytałem. – Przecież mamy zabukowany lot w niedzielę – dodałem, jakbym w ten sposób mógł przekonać pogodę do zmiany.
Stało się jasne, że jeśli się stąd nie wydostaniemy, nie wrócimy do Polski w terminie. Musieliśmy coś zrobić. Zaczęliśmy zawzięcie odśnieżać garaż. Nie było łatwo wygrać z ponad metrem śniegu, ale w końcu się udało. Wsiedliśmy w małe auto Manuela i ruszyliśmy, choć drogi praktycznie nie było widać.
- Manuel, czy ty masz w ogóle doświadczenie w jeździe w takich ekstremalnych warunkach? – zapytałem.
- Spokojnie, nie pierwszy raz jadę przez taką śnieżycę - odparł. – Musimy dojechać do głównej drogi i zaczekać na pług, a potem pojechać za nim. To nasza jedyna szansa.
Nie było wyjścia – choć widoczność nadal była słaba, musieliśmy spróbować. Udało nam się dojechać do głównej drogi. Tam na przyjazd pługu czekały także inne auta. I tu historia mogłaby się szczęśliwie zakończyć – pech chciał, że wjechaliśmy w zaspy. Jeszcze tego brakowało! Nie zamierzaliśmy się poddawać. Razem z Krzysztofem wyszliśmy z samochodu i próbowaliśmy je wypchnąć. Nic z tego. Koła wciąż buksowały, ale auto nie chciało ruszyć. Co gorsza, w oczy sypał nam drobny śnieg. Najwyraźniej trzeba było dopakować gogle narciarskie do bagażu podręcznego…

Miałem wrażenie, że to mi się śni. Liban, 11 marca i śnieżyca? Wolne żarty! To nijak nie chciało się łączyć – a jednak właśnie się działo. Nagle zdarzyło się coś jeszcze dziwniejszego – zaspa zaczęła się ruszać, spychając samochód Manuela! Ot, kolejna niespodzianka! Okazało się, że kierowca pługa zorientował się, że utknęliśmy w zaspie i próbował przepchnąć ją razem z naszym autem. Niezwykła sytuacja – ale to działanie poskutkowało. Bez większych przeszkód mogliśmy zjechać na dół. Skłamałbym, mówiąc, że powitała nas tam słoneczna wiosna. Morze Śródziemne wyglądało na wzburzone, na niebie gromadziły się chmury, lecz przynajmniej nie było wielkich zasp! Na szczęście zdążyliśmy na nasz samolot…

Jeśli jesteście gotowi na wyjątkową przygodę – niekoniecznie podczas śnieżycy – wybierzcie się z nami do Libanu. Trwają już zapisy na kolejne wyjazdy. Sprawdźcie!

https://www.laurazja.pl/13624-liban-jesien-w-krainie-cedrow

https://laurazja.pl/13698-liban-wiosna-w-krainie-cedrow

Jarosław Poniewiera
Współpraca: Michał Paweł Urbaniak